Jak zachować się na rozmowie kwalifikacyjnej?

Poszukiwanie pracy potrafi okazać się niezłym testem cierpliwości i silnej woli. Zdarza się, że po wysłaniu setek aplikacji telefon wciąż milczy, a czas na bezrobociu upływa nieubłaganie generując kolejne koszty, uzależniając cię od innych i przede wszystkim zgniatając poczucie własnej wartości. W końcu przychodzi jednak TEN moment. Na telefonie wyświetla się nieznany numer, który odbierasz od niechcenia, przekonany, że to kolejny namolny sprzedawca garnków. A jednak nie – po drugiej stronie słuchawki słyszysz mechaniczny głos korpo-robota, który „ma przyjemność” zaprosić cię na rozmowę kwalifikacyjną.

Od tego momentu wydaje się, że wszystko idzie gładko – zostajesz przyjęty przez dwójkę uśmiechniętych ludzi, pytania są proste i banalne, zapewniasz, że jesteś dostępny od zaraz, a oni zarzekają się, że oddzwonią. Myślisz sobie – powinno być okej. Przecież byli tacy mili, uśmiechnięci, nawet sobie trochę pożartowaliśmy. A jednak nie jest. Raz, drugi, trzeci. Za każdym razem czytasz w mailu ten sam napisany od niechcenia bullshit o tym, że poszło ci świetnie, ale ostatecznie zdecydowano się na zatrudnienie innego kandydata. Pojawiają się wątpliwości – co do cholery robię nie tak? Swego czasu zadawałem sobie podobne pytania. Teraz jako rekruter poznałem ten świat od drugiej strony i uświadomiłem sobie jak ważne są detale, o których wcześniej mało kto by pomyślał. Złotej recepty na sukces nie ma, ale w dalszej części wpisu podpowiem ci co zrobić, żeby znacznie zwiększyć swoje szanse na dostanie wymarzonej pracy.

Zacznijmy od tego, że rekrutacja rekrutacji nierówna. Jeśli od kilku lat programujesz w jakimś niszowym języku albo mówisz biegle po mongolsku, a firma ma akurat takie zapotrzebowanie, to jesteś panem sytuacji i rekruterzy będą stawali na rzęsach, żeby tylko cię dostać. Skupmy się jednak na sytuacji bardziej typowej – na rynek pracy wydała cię jedna z humanistycznych fabryk bezrobotnych, nie masz żadnego szczególnego doświadczenia, a twoją tajną bronią jest znajomość Microsoft Office i angielski na poziomie B2. W takim przypadku musisz się przebić, bo na jedno miejsce pracy czeka przynajmniej kilkunastu podobnie wykwalifikowanych speców.

Zadbaj o odpowiedni ubiór

Brzmi jak banał, ale na rozmowach przyjmowałem już sporo osób, które nie pomyślały nawet o tym. Zauważ też, że napisałem o „odpowiednim”, a nie o „eleganckim” ubiorze, bo przedobrzyć można w obie strony. W sztywnym korpo nie ma oczywiście mowy o innym stroju niż pełen garnitur, ale jeśli aplikujesz do jakiejś hipsterskiej agencji marketingowej, która już w ofercie pisze „Hejka, szukamy kolejnego pozytywnego świra do naszej zwariowanej ekipy”, to przychodząc pod krawatem zostaniesz uznany za sztywniaka, który prawdopodobnie nie będzie pasował do zespołu.

Żyjemy w XXI wieku i większość firm stara się chociaż odrobinę istnieć w Internecie. Wejdź więc na stronę potencjalnego pracodawcy, poszperaj na ich Facebooku czy Instagramie i poszukaj na zdjęciach wskazówek dotyczących dress codu. Jeśli dalej nie jesteś pewien, to cóż – złoty środek nigdy nie zawodzi. Zwykła, schludnie wyprasowana koszula (niekoniecznie biała) i czarne spodnie nie powinny wykluczyć cię z żadnej rekrutacji.

Zredukuj stres

Ha, ha, łatwo powiedzieć. Jednak niestety – to jak poradzisz sobie z nerwami jest głównym czynnikiem, który zadecyduje o twoim zatrudnieniu. Oczywiście, pewne napięcie jest zawsze zrozumiałe, ale jeżeli mam do czynienia z istnym kłębkiem nerwów, to niestety odrzucam z miejsca. Zestresowana, niepewna siebie osoba jest kiepskim pracownikiem praktycznie w każdej branży, bo nawet księgowy czy bibliotekarz musi czasami umieć zareagować z zimną krwią na nagłe sytuacje albo chociażby poradzić sobie z konfliktami wewnątrz miejsca pracy. Sama rozmowa kwalifikacyjna jest zresztą na to idealnym testem, bo jeżeli ktoś nie potrafi poradzić sobie psychicznie z krótkim spotkaniem z obcymi ludźmi, których może nigdy więcej nie spotkać, to łatwo można sobie wyobrazić, że w starciu z wrzeszczącym klientem rozsypie się kompletnie.

Oczywiście, tak naprawdę nie chodzi o to, żeby się nie denerwować, tylko o to, żeby te nerwy zamaskować na samej rozmowie. Jeśli trzęsą ci się ręce, to zwyczajnie spleć je pod stołem. Problemy z nadmierną potliwością może załatwić dobry antyperspirant i ubranie w odpowiednim kolorze. Panie mają w kosmetyczce cały arsenał do walki z zaczerwienieniami twarzy. A jeśli masz tendencje do jąkania, wystarczy zwyczajnie przygotować i przećwiczyć sobie odpowiednie kwestie przed rozmową, o czym szerzej opowiem przy kolejnym punkcie.

Ze swojego doświadczenia wiem, że kluczem do pokonania nerwów jest odpowiednie nastawienie. Podejdź do rozmowy z dystansem. Nie uda się, to trudno! Życie trwa dalej, a rekruterów, przed którymi źle wypadłeś, prawdopodobnie nie zobaczysz już nigdy w życiu. Mamy dzisiaj rynek pracownika, a miejsc pracy jest mnóstwo.

Nie daj się zaskoczyć

No właśnie – dobre przygotowanie jest podstawą sukcesu. Nie tak dawno temu przyszła do nas na rozmowę kandydatka niemal idealna. Miała naprawdę niezłe CV, a autoprezentacja poszła jej jak z płatka. Z czasem przyszedł jednak moment, w którym oznajmiłem, że przygotowałem dla niej krótkie zadanie (rekrutuję do firmy headhuntingowej, więc chciałem, żeby zareklamowała mi swoje ostatnie miejsce pracy). Zobaczyłem w jej oczach istną panikę. „Ojej… Zadanie? Nie byłam przygotowana. No dobrze, spróbujmy… Yyy…. No nie wiem… A czy mogłabym zacząć jeszcze raz?” Przy weryfikacji angielskiego kompletnie się już rozsypała. Wymieniliśmy się z koleżanką spojrzeniami i już wiedzieliśmy, że ta pani niestety z nami nie popracuje. Serio? Przychodzisz na rozmowę i dziwisz się, że rekruterzy mają pytania? Dziwi cię weryfikacja angielskiego, mimo, że w ofercie napisane było jak wół „wymagany płynny angielski”? Takie rzeczy trzeba po prostu przewidywać.

Rozmowy kwalifikacyjne mają tak naprawdę bardzo schematyczny przebieg. Przynajmniej 90% dialogów można przewidzieć i przygotować sobie na tę okazję płynne, przekonujące wypowiedzi. Co pan wie o naszej firmie? Dlaczego chce pan dla nas pracować? Dlaczego właśnie ta branża? Co jest w niej takiego ciekawego? Woli pan duże czy małe zespoły? Dlaczego nie poszedł pan w stronę swojego wykształcenia? Skąd przerwy w zatrudnieniu? Z czego jest pan najbardziej dumny w swojej karierze? Dlaczego odszedł pan ze swojej ostatniej firmy? Jaka jest pana największa zaleta, wada? Czego pan oczekuje od swojego przełożonego? Z jakimi ludźmi najlepiej się panu pracuje?

Jeśli w ofercie wymaga się znajomości angielskiego, czy jakiegokolwiek innego języka, warto też przygotować sobie te wszystkie kwestie w tym wariancie. Podczas weryfikacji językowej nikt nie będzie kazał ci się wypowiedzieć o dziurze ozonowej ani zinterpretować wiersza Norwida. Pula potencjalnych pytań jest tak naprawdę bardzo ograniczona i przewidywalna. Pytamy najczęściej o kwestie wymienione w akapicie powyżej, bardzo często porusza się też temat hobby, zainteresowań, sposobów spędzania wolnego czasu. Koniecznie upewnij się, że jesteś w stanie o tym wszystkim opowiedzieć płynnie i bez yyykania.

Przekonaj mnie, że naprawdę chcesz tu zostać

Nie pracować. Zostać. W czasach naszych rodziców była tendencja do spędzania całej kariery w jednym zakładzie pracy i człowiek wiązał się z firmą na dobre i na złe. Zmiany kojarzyły się z niepewnością, zagrożeniem, panowało przeświadczenie, że lepsze jest zło znane niż nieznane. Millenialsi się zupełnie inni – głodni wrażeń, impulsywni, ale też świadomi własnej wartości i gotowi bez wahania zmienić środowisko pracy jeśli nie czują się odpowiednio doceniani.

Rotacja jest dzisiaj zmorą pracodawców, więc zrobią oni wszystko, żeby przynajmniej połudzić się, że nowo zatrudniona osoba zostanie w firmie dłużej niż pół roku czy rok. Kiedy widzę, że delikwent wykształcił się w zupełnie innym kierunku, niż nasza branża, to przyznam, że z góry jestem nastawiony nieco sceptycznie i pozwalam sobie na zastawianie w rozmowie pewnych pułapek. Ciągnę więc temat wykształcenia i próbuję wybadać, czy dana osoba rzeczywiście jest pasjonatem tej swojej muzykologii czy innej romanistyki i czy przypadkiem w dalszej perspektywie nie planuje szukać czegoś w tym kierunku.

Twoim zadaniem jest przekonanie mnie, że się mylę. Nawet jeśli pytanie jeszcze nie padnie, sam z siebie napomknij o tym, jak to kiedyś – młody i głupi – błędnie wybrałeś kierunek kształcenia, a dopiero z czasem, kiedy na zmiany było już za późno, uświadomiłeś sobie, że twoją pasją, powołaniem i jedynym słusznym przeznaczeniem jest praca właśnie w branży firmy, do której startujesz. Czy ci uwierzę? Pewnie nie do końca, ale przynajmniej zostaniesz w grze. Jeśli natomiast wygadasz się, że w przyszłości chciałbyś realizować się w czymś innym, prawdopodobnie zostaniesz odrzucony z miejsca.

Nie narzekaj na byłych pracodawców

Śmiem twierdzić, że większość kandydatów nie wie jak krytycznie ważna jest ta zasada, dlatego bardzo często wysłuchuję jak to źle i strasznie było komuś w poprzedniej firmie. Byłeś mobbingowany, wyzyskiwany, nie miałeś perspektyw? Ojej, bardzo mi przykro, tylko widzisz – znam jedynie twoją wersję i nie wiem, czy rzeczywiście mówisz prawdę. Wiem natomiast jedno – jeśli nie spodoba ci się w naszej firmie, to nie będziesz mieć oporów, żeby w przyszłości wylewać na nas pomyje tak samo, jak teraz wylewasz na byłego szefa. Zasada ta jest tym ważniejsza jeśli rozmawiasz z właścicielem firmy albo kimś z zarządu. Dla nich z wiadomych przyczyn dbanie o wizerunek firmy jest szczególnie istotne.

No dobrze, ale musisz sobie w takim razie poradzić z automatycznie nasuwającym się pytaniem: Skoro było tak świetnie, to dlaczego odszedłeś? Tutaj musisz wykazać się dyplomacją i odpowiadać ostrożnie. Okej, było miło, ale poczułem, że to jednak nie to, chciałbym rozwijać się w nieco innej branży, słyszałem wiele dobrego o państwa firmie, i tak dalej i tak dalej. Jeśli branża jest ta sama, to masz trochę trudniej – skup się zatem na różnicach między firmami. Może ta nowa jest większa, globalna, o szerszym zasięgu? A może z kolei mniejsza, rozwijająca się, a tobie łatwiej pracuje się w kameralnym gronie i lubisz start-upy?

Daj się lubić

Jeżeli masz do czynienia z rekruterem zewnętrznym, czyli takim, który dostarcza pracowników dla innej firmy albo chociażby do innego działu, to prawdopodobnie będzie on miał serdecznie gdzieś jaką jesteś osobą – postawi wyłącznie na twoje kompetencje. Co innego jeśli masz do czynienia z ludźmi, z którymi faktycznie będziesz na co dzień pracować – potencjalnym team leaderem lub kolegami z zespołu. Oni szukają tak naprawdę nie tylko wykwalifikowanego współpracownika, ale także – a może nawet przede wszystkim – kolegi, z którym będą siedzieli pięć dni w tygodniu po osiem godzin.

Nie bądź więc sztywny ani zbyt poważny. Nie bądź robotem, który z kamienną twarzą opowiada o karierze, rozwoju osobistym i chęci szybkiego awansu. Uśmiechnij się, kiedy się do ciebie uśmiechają. Każdy żart opowiedziany przez rekrutera jest oczywiście wyborny. Pod żadnym pozorem nie wchodź nawet półsłówkiem na gorące tematy takie jak polityka czy religia, bo nigdy nie wiesz, jakie poglądy ma druga strona.

Miej też świadomość, że jedną z pierwszą rzeczy, którą zrobią rozmówcy tuż po twoim wyjściu będzie rzucenie się do Facebooka i dokładne przejrzenie twojego profilu. Osobiście uważam, że lajki potrafią powiedzieć o człowieku więcej niż najdłuższa rozmowa. Pamiętaj o tym i miej świadomość ryzyka jeśli otwarcie wyrażasz w sieci swoje poglądy.

Oczywiście, że masz pytania

Rozmowa kwalifikacyjna to dialog, a nie przesłuchanie. Przyznam, że sam bardzo lubię jak kandydat ma dużo pytań. Pokazuje to jego zaangażowanie, daje mi też pewność, że po wyjściu z rozmowy jest on w pełni poinformowany „na co się pisze” i w razie przyjęcia go do pracy nie będzie potem zaskoczeń, że no przecież ja nie wiedziałem. Nie ma nic gorszego niż siedzące naprzeciw ciebie drewno, które odpowiada wyłącznie równoważnikami zdań, a kiedy pytasz czy ma jakieś pytania, uśmiecha się wstydliwie i mówi: „Eee, nie”.

Najlepiej jeszcze przed rozmową przygotuj sobie jak najwięcej pytań, które mógłbyś zadać rekruterowi. Wówczas nawet jeśli sam z siebie poruszy on pewne kwestie, zostanie ci w puli chociaż kilka do zadania. Dopytuj, drąż, nie bój się też przerywać rekruterowi. Kiedy już kompletnie nie masz pomysłu o co jeszcze zapytać, powiedz przynajmniej, że miałeś mnóstwo pytań, ale informacje od rekrutera są tak detaliczne, że powiedział już o wszystkim, co chciałeś wiedzieć.

Nie bądź gułą

Kilka tygodni temu mieliśmy zaplanowaną rozmowę z pewną kandydatką na godzinę dziewiątą. Mniej więcej o umówionej porze koleżanka, która siedzi naprzeciw drzwi powiedziała, że ktoś kręci się po korytarzu przed wejściem. Dodam, że nazwa firmy jest na drzwiach wyraźnie napisana, a dzwonek jest w widocznym miejscu. Postanowiliśmy, że damy naszemu gościowi dziesięć minut. Kiedy po tym czasie pani nie wpadła na oświecony pomysł, żeby zadzwonić, zapukać, czy wykazać jakąkolwiek inicjatywę, wyszliśmy po nią i zaprosiliśmy na rozmowę. Nie poszło jej źle, ale w związku z tym, że mieliśmy ograniczoną liczbę miejsc na drugim etapie, a kilka osób wypadło bardzo podobnie, pani została odrzucona właśnie przez ten incydent.

W każdej pracy ważną cechą jest tak zwane życiowe ogarnięcie. Udając się na rozmowę wykaż się więc podstawowym pomyślunkiem. Przewiduj korki, brak wolnego miejsca parkingowego czy trudności w znalezieniu budynku, więc wyjedź odpowiednio wcześniej. Zapamiętaj imię i nazwisko osoby, z którą masz rozmawiać. Miej w pogotowiu chusteczki czy butelkę wody na nieprzewidziane sytuacje. Nie rzucaj petów przed wejściem do budynku ani nie rozmawiaj przez telefon z Sebą o tym, jak bardzo się wczoraj nachlałeś.

Podsumowując – zabrzmi to groźnie, ale o twoim odrzuceniu zadecydować może najmniejszy detal. I to wcale nie dlatego, że rekruterzy to ludzie z piekła rodem. Tak naprawdę mamy świadomość, że pierwsze wrażenie jest najczęściej całkowicie mylne, wiemy też, że osoba, która poślizgnęła się na jakiejś głupocie, może okazać się wyśmienitym pracownikiem. Ale kiedy zgłasza się do ciebie kilkadziesiąt osób o identycznych kwalifikacjach, a twoim zadaniem jest dopuszczenie do kolejnego etapu wyłącznie pięciu, nie masz wyjścia i chcąc nie chcąc, musisz czepiać się najmniejszych szczegółów.

Wierzę zatem, że przyswojenie powyższych zasad pozwoli ci na uniknięcie najbardziej podstawowych i najgłupszych błędów, które mogą – zupełnie niepotrzebnie – zaważyć na twojej przyszłej karierze.

T.B.

Kategorie: HR

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *